• News
  • Biografia
  • Książki
  • Fragmenty
  • Recenzje
  • Artykuły
  • Sztuki i scenariusze
  • Filmy
  • Galeria
  • Audiobooki
  • Wywiady
  • Audycje
  • Cytaty

polska strona autora


  • Wydania zagraniczne
  • Ciekawostki
  • Prace
  • Soundtracki
  • DVD
  • Facebook
  • Linki
  • Forum
  • Księga gości
  • Redakcja
  • Kontakt
  • Konkursy
  • Archiwum newsów

Książki











licznik odwiedzin:
Liczniki
Cormac McCarthy - artykuł

JĄDRO CIEMNOŚCI


    Western literacki jako gatunek osobliwie amerykański doczekał się w drugiej połowie XX wieku wielu ważnych wersji rewizjonistycznych, co nie zaskakuje, zważywszy na popularność konwencji i jej niebagatelne implikacje ideologiczne. W epoce politycznego sceptycyzmu i postmodernistycznych poszukiwań artystycznych tradycyjna westernowa wizja Ameryki, ufundowana na imperialnych fantazjach i sentymentach, musiała ulec przewartościowaniu. Znamienne, że pierwsza znacząca książka, która opierała się na grze ze sztafażem westernu i obnażała ideologiczny podtekst gatunku w duchu iście postmodernistycznym, powstała zanim postmodernizm na dobre się rozwinął; mowa o powieści Johna Hawkesa The Beetle Leg (1951). Później o własne trawestacje westernu pokusili się E.L. Doctorow w Witajcie w Ciężkich Czasach (1960), Richard Brautigan w Potworze profesora Hawkline’a (1974), William Burroughs w The Place of Dead Roads (1983), Ishmael Reed w Yellow Back Radio Broke Down (1969). Wydaje się jednak, że na poły zabawowe patenty fabularne i narracyjne nie sprzyjały pogłębione refleksji historycznej. Nie dziwi zatem fakt, iż jeśli chodzi o rewizję historii, zawartej w klasycznych westernach, egzamin najlepiej zdały książki napisane na modłę realistyczną: Mały Wielki Człowiek Thomasa Bergera (1964) i Pochowaj me serce w Wounded Knee Dee Browna (1970), obie nawiązujące do czasów wojen z Indianami. Z kolei postacie kowbojów odpoetyzował Larry McMurtry w znanej, sfilmowanej powieści Na południe od Brazos (1985). Rewizjonistyczne narracje o amerykańskim Zachodzie, te eksperymentalne i te konwencjonalne, stanowią naturalne punkty odniesienia dla głośnej książki Cormaca McCarthy’ego Krwawy południk (1985). Na tle wspomnianych utworów dzieło, które rozsławiło Cormaca, uderza swoją odrębnością. Autor Krwawego południka dokonał czegoś o wiele bardziej ważkiego aniżeli rozmontowanie konwencji i obalenie zbudowanych na niej mitów; otóż Cormac McCarthy rozbił mistykę westernu.
    Unikalny walor Krwawego południka, umożliwiający wniknięcie w mistyczny wymiar westernu, polega na połączeniu stylu, symboliki i kontekstu. Język tej powieści jest o wiele mniej przejrzysty niż, na przykład, zgoła minimalistyczny styl Dziecięcia bożego (1973). Fabuła Krwawego południka jest jak gdyby wchłaniana przez krwawe, makabryczne obrazy, które znaczą kolejne jej odsłony. Zresztą ewokowane obrazy już to prymitywnego, już to wymyślnego okrucieństwa odgrywają podstawową rolę w tekście, który pozwala historyczne wypadki dotknąć wyobraźnią, ale nie ogarnąć rozumem. Nagromadzenie opisów nagłej i brutalnej śmierci sprawia, że wydarzenia zaczynają się jawić jako chora fantazja, a nie literacka wersja wypadków, jakie dawno temu naprawdę rozegrały się na amerykańsko-meksykańskim pograniczu. Apokaliptyczny rodzaj obrazowania, którego elementem symptomatycznym, powtarzanym w nieskończoność, jest potwornie okaleczone ludzkie ciało – oskalpowane, zdekapitowane, obdarte ze skóry itp. – nadaje treść powieściowej symbolice. Na pozór owa symbolika odwołuje się do tropu, który wybitny amerykański krytyk Richard Slotkin nazwał „odrodzeniem przez przemoc”. W swoich monumentalnych pracach Slotkin pokazał, że budowaniu i umacnianiu białych społeczności w Ameryce towarzyszyły akty przemocy wobec innych ras i że taka przemoc była jednym ze znaków nowego początku. U McCarthy’ego trop odrodzenia przez przemoc zostaje zrealizowany „połowicznie”, to znaczy jest przemoc, ale nie ma odrodzenia. W Krwawym południku biali osiągnęli taki poziom degeneracji, że żadne oczyszczenie nie jest możliwe. Śmierć, którą oni zadają, logicznie prowadzi do ich własnej.
    Niezwykłość powieści McCarthy’ego wynika między innymi stąd, że na płaszczyźnie stylu i symboliki makabra mocno zazębia się z religią. Odwołania do religii zresztą przejawiają się na różne sposoby, choćby w fabule, gdy kapitan White organizuje oddział renegatów i rusza do Meksyku, by wyrzynać pogan. Historia dwóch Jacksonów, białego i czarnego, którzy nienawidzą się wzajemnie nienawiścią czystą, przypomina przypowieść wplecioną w narrację. Wszakże język Biblii najwyraźniej pobrzmiewa w „naukach” diabolicznego sędziego Holdena. Często jego słowa zakrawają na bluźnierstwo; wykład Holdena o zapisanej w naturze człowieka skłonności do wojny wygląda na kpinę z zachęty Chrystusa do miłości bliźniego. Można powiedzieć, że u McCarthy’ego bluźnierstwo nabiera znaczenia metatekstowego, albowiem Krwawy południk jest w pewnym sensie bluźnierstwem względem tradycji westernu.
    Na tle rewizjonistycznych westernów literackich książka Cormaca jest dziełem szczególnym nie tylko z racji stylu i symboliki, ale również z uwagi na nadzwyczajny kontekst historyczny. Akcja powieści rozgrywa się w latach 1849 i 1850, a jej historyczną kanwę stanowi przejazd bandy Johna Joela Glantona z Meksyku w kierunku zachodniego wybrzeża. Glanton zawarł kontrakt z gubernatorem meksykańskiej prowincji Chihuahua na oczyszczenie terytorium z Indian z plemienia Apaczów, a podstawą do rozliczenia miały być ich skalpy, wycenione na sto dolarów od sztuki. Skrzyknął więc oddział ludzi gotowych do rzezi Indian. Misja Glantona zakończyła się „powodzeniem”; jednak otrzymawszy sowitą zapłatę, najemnicy zaczęli plądrować meksykańskie miasteczka i polować na skalpy tych, których mieli ochraniać. Gdy gubernator Chihuahua wysłał za nimi wojsko, tropiciele stali się poszukiwanymi. Bandyci Glantona ginęli w kolejnych potyczkach z Meksykanami i Indianami, a sam przywódca poległ w San Diego. Tak jak Thomas Berger i Dee Brown, McCarthy pisze o eksterminacji Indian, ale przywołuje o wiele wcześniejszy – takoż mniej znany – kontekst. W latach 1840., gdy Stany Zjednoczone powiększyły się o rozległe tereny od Teksasu po Oregon, doktryna amerykańskiego ekspansjonizmu okrzepła i wytworzyła podniosłą retorykę, która uzasadniała zajmowanie nowych ziem jako spełnienie dziejowego zadania narodu. Historyczny epizod przedstawiony w powieści McCarthy’ego jest swoistym rewersem działań wynikających z doktryny ekspansjonizmu, która usankcjonowała przemoc służącą utrzymaniu cywilizacyjnego prymatu rasy białej, czyli Anglosasów.
    Opowieść inspirowana źródłami historycznymi, skądinąd skąpymi, została wpisana w fikcyjną fabułę, która zdaje się ogniskować na młodym bohaterze, zwanym dzieciakiem, należącym do bandy Glantona. Jednak dzieciak jest w gruncie rzeczy postacią dalszego planu, a jego punkt widzenia nie wnosi zasadniczej jakości do narracji. Początek powieści, w którym można wyłowić aluzję do książki Marka Twaina Przygody Hucka Finna (1884) – oto dorastający syn opuszcza ojca beznadziejnie pogrążonego w alkoholowym nałogu – zapowiada opowieść inicjacyjną i zarazem podważa logikę dyktowaną przez temat inicjacji. Już na pierwszej stronie Krwawego południka czytamy bowiem, że w dzieciaku „kiełkuje pociąg do bezmyślnej przemocy”. Skłonność tę trudno wyjaśnić, ponieważ gwałtowne usposobienie nie musi mieć przyczynowego związku z biedą; rozwija się ona bez udziału świadomości, jest czymś instynktownym, zaiste „bezmyślnym”. Toteż wejście w świat brutalnych mężczyzn nie kształtuje w dzieciaku jakichś nowych cech, nieodzownych w procesie przystosowania, lecz potwierdza jego predyspozycje. W typowych narracjach inicjacyjnych młody bohater, który zachował znamiona niewinności, z dużym niepokojem, a nieraz i z przerażaniem, przygląda się światu, którego częścią stopniowo się staje. Spojrzenie niewinnego niejako stwarza przestrzeń dla osądu moralnego. W powieści McCarthy’ego inwersja schematu inicjacji uniemożliwia taki osąd: w oczach dzieciaka okrucieństwo jest normą, o której się nie dywaguje.
    Krwawy południk można interpretować jako amerykańską narrację na temat Jądra ciemności (1902). W obu utworach okrutny klimat miejsca popycha ludzi do skrajności. Tak jak Kongo w noweli Conrada, pogranicze meksykańskie w powieści McCarthy’ego niweluje różnice między przedstawicielami kultur, które rzekomo układają się w jasną hierarchię. Pod względem bestialstwa Amerykanie, Meksykanie i Indianie nie różnią się od siebie wcale. Kolekcjonowanie makabrycznych trofeów, takich jak skalpy albo odcięte uszy, nie świadczy o większym wynaturzeniu którejś grupy, bo jest spotykane u wszystkich. Są w powieści dwie sceny, które można potraktować jako nieomal lustrzane odbicia: w pierwszej Indianie dokonują rzezi na oddziale kapitana White’a, a w drugiej banda Glantona wyrzyna w pień wioskę Apaczów. Indianie i Amerykanie zamieniają się rolami, ale scenariusz zdarzeń pozostaje ten sam. Na pograniczu meksykańskim jedynym wymiernym znakiem wartości ludzkiego życia jest cena skalpu. Nawet biali nie są wyjęci spod tej „ekonomicznej” reguły.
    Plastyczne opisy okrucieństwa w Krwawym południku zachęciły do poszukiwania analogii między powieścią McCarthy’ego a filmowymi westernami Sama Peckinpaha, zwłaszcza legendarną Dziką bandą (1969). Teatr przemocy – rzecz wspólna dla filmu i książki – przesłania jednak podstawowe różnice. Dzika banda to elegia, upamiętniająca człowieka pogranicza, dla którego to bohatera nie ma miejsca w zmodernizowanej rzeczywistości; przypomnijmy, że akcja filmu rozgrywa się na początku XX wieku. McCarthy przywołuje zupełnie inne okoliczności historyczne. Co istotniejsze, Peckinpah podtrzymuje etos przypisywany bohaterom Zachodu, a rdzeniem tego etosu jest lojalność w obrębie grupy. Lojalność urasta wręcz do rangi wartości absolutnej, w imię której można ponieść najwyższą ofiarę. W powieści McCarthy’ego, przeciwnie do obrazu Peckinpaha, etos ludzi pogranicza nie istnieje. Banda Clantona to zbiór jednostek doszczętnie wyzutych ze skrupułów nie tylko wobec Indian i Meksykan, ale też w stosunkach wzajemnych. Jeśli ktoś może ocalić własne życie za cenę życia współtowarzysza – nie waha się. W świetle fabuły Krwawego południka wszelkie westernowe konotacje pojęcia honoru okazują się jednym z wielu fałszów, jakie wykwitły z mitologii Zachodu.
    Wielce ironiczną wymowę w powieści McCarthy’ego ma fakt, że jedyny bohater świadomy spraw moralnych, sędzia Holden, uosabia wyrafinowane zło. Takie tekstowe rozwiązanie unieważnia klasyczne ujęcia problematyki etycznej w westernie. Wyjąwszy Holdena, nikt w bandzie Glantona nie posiada tego rodzaju wyższej świadomości, która kształtuje moralną wrażliwość. Sędzia wygląda na intelektualistę, który zadaje trudne pytania i głosi niezrozumiałe teorie, czym wywołuje zmieszanie nierozgarniętych kompanów. Z jednakową wprawą włada słowem i nożem. Holden prowadzi notatnik, w którym rejestruje wybrane zjawiska, czasami odrysowuje znalezione przedmioty, które potem niszczy, symbolicznie biorąc we władanie świat, który opisał. Terytorium meksykańskiego pogranicza, gdzie trwa nieustanna wojna wszystkich przeciwko wszystkich, to świat ułożony podług myśli sędziego, świat, gdzie wypełniła się amerykańska apokalipsa.

Marek Paryż
Źródło: miesięcznik NOWE KSIĄŻKI

 

 

 

data/media/pages/konkurs_puzzle 2.1.jpg

Podziel się |

© Cormac McCarthy

info@cormacmccarthy.pl