The Sunset Limited - podróż symboliczna
McCarthy’ego nigdy nie oskarżono o bezkrwawy minimalizm. Nie zaskakuje więc, że symbolizm dziewięćdziesięciominutowej adaptacji jego sztuki jest wieloaspektowy.
The Sunset Limited to nazwa pociągu, która jednocześnie reprezentuje śmierć i samobójstwo. Bohaterzy sztuki to Black (w tej roli S. L. Jackson) i White (w tej roli T. L. Jones, który jest również reżyserem), siedzą przy stole w apartamencie tego pierwszego, dyskutują o życiu i śmierci, sztuce i nauce, wierze i cynizmie. Black chwycił White’a na sekundy przed tym, nim ten rzucił się pod koła nadjeżdżającego Sunset Limited, po czym zaciągnął do swojego lokum w slumsach, aby przekonać go o wartościowości życia.
Przez dziewięćdziesiąt minut mężczyźni rozmawiają, piją kawę i jedzą odgrzane resztki. White neguje wszelkie metafizyczne przejawy ludzkiej egzystencji, które przestają mieć rację bytu od momentu, gdy wszystkie twoje nadzieje się wyczerpią. Black przyjmuje przeciwne stanowisko.
Daje po głowie? Cóż, tematyka nie schodzi głębiej niż życie i śmierć, ale dzięki sposobie pisania McCarthy’ego oraz znakomitej grze weteranów aktorstwa, zostajemy tak kompletnie wciągnięci w rozmowę, że w pewnym momencie jesteśmy zaskoczeni tym, z jaką łatwością Cormac zaszczepił w widzu inną możliwość interpretacji fabuły.
Czy to możliwe, że postać Jacksona jest nie tylko byłym, nawróconym skazańcem? Może ma do odegrania bardziej niebiańską rolę? W pewnym momencie bohater grany przez Jonesa stwierdza, że rozmawia z Bogiem i jeśli w pierwszej chwili nie weźmiemy tego dosłownie, to na końcu sztuki zaczniemy uważać podobnie.
Jest taki dobry-zły film studyjny z lat czterdziestych Pomiędzy dwoma światami, opowiadający o grupie ludzi, którzy znajdują się na pokładzie statku, ale nie potrafią przypomnieć sobie, jak się na niego dostali. W końcu dochodzą do wniosku, że większość z nich zginęła w katastrofie lotniczej w okolicach Londynu, a statek transportuje ich albo do nieba, albo do piekła. Jednakże dwójka bohaterów może na nim pozostać na zawsze, ponieważ próbowali popełnić samobójstwo. Tymczasem dostają drugą szansę, nie tylko po to aby żyć, ale również żeby dostrzec zalety bycia żywym.
Oglądając The Sunset Limited, w którym inny środek transportu nabiera metaforycznego i metafizycznego znaczenia, zaczynasz zastanawiać się czy postać White’a – rozczarowany profesor akademicki – została naprawdę uratowana przed samobójstwem. Zaczynamy postrzegać mieszkanie Blacka (w sensie symbolicznym) jako przedsionek do życia po życiu, limbo, gdzie White ma ostatnią szansę na to, aby odzyskać istnienie oferowane mu przez Blacka – potencjalnego zbawiciela.
Obie role są rewelacyjne, jednak przez kilka krótkich chwil Jones odpuszcza i zdaje się nie chcę wygrać dyskusji. Na ogół odpowiednio ukazuje człowieka zmęczonego życiem – zbyt łatwo byłoby ulec pokusie zrobienia z White’a postaci po prostu gorzkiej i pustej, ale utrzymywanie jej na poziomie bardzo ludzkim sprawia, że desperacja staje się głębsza.
Jackson ma odrobinę cięższą pracę do wykonania, musi uniknąć bycia prawym, „dobrym gościem”. Przez większość filmu udaje mu się podołać roli, ma w sobie coś, co rzadko można oglądać w telewizji: pokaz umiejętności szumiący od energii, niuansów, humoru i pasji.
Kto wygrywa? Black czy White? Życie czy śmierć? Na wiele ważnych sposobów to nieważne. Jak mówi porzekadło – liczy się podróż.
Autor: David Wiegand
Tłumaczyła: Agnieszka Kozub