• News
  • Biografia
  • Książki
  • Fragmenty
  • Recenzje
  • Artykuły
  • Sztuki i scenariusze
  • Filmy
  • Galeria
  • Audiobooki
  • Wywiady
  • Audycje
  • Cytaty

polska strona autora


  • Wydania zagraniczne
  • Ciekawostki
  • Prace
  • Soundtracki
  • DVD
  • Facebook
  • Linki
  • Forum
  • Księga gości
  • Redakcja
  • Kontakt
  • Konkursy
  • Archiwum newsów

Książki











licznik odwiedzin:
Liczniki
Fragmenty

FRAGMENT POWIEŚCI "W CIEMNOŚĆ"

 

Wspięli się na szczyt urwistego cypla w popołudniowym słońcu, rzucając długie cienie na źdźbła kłoci i uschłej turzycy, i szli powoli gęsiego wysoko nad rzeką, niemal równie nieustępliwi jak ona, zatrzymując się jedynie na chwilę i zbijając w grupkę, a potem ponownie rozciągając w szereg. Ich sylwetki to rysowały się na tle słońca, to znów znikały pod szczytem wzgórza w paśmie błękitnego cienia, a wtedy światło otaczało ich głowy aureolą fałszywej świętości, i szli tak długo, aż wreszcie słońce zaszło, dalej wędrowali więc już w cieniu, co ułatwiało marsz. Kiedy dotarli nad rzekę, zrobiło się całkiem ciemno, rozbili zatem obóz i rozpalili niewielkie ognisko, w którego blasku ich postaci poruszały się niczym tancerze w czarnym balecie bez tytułu. Z zapasów, które mieli ze sobą, ugotowali posiłek w poobijanych naczyniach i poszli spać, wyciągając się w ubraniach na udeptanym błocku, w ich otwarte usta wpadało światło gwiazd. Wstali o pierwszym brzasku; brodacz zerwał się pierwszy i kopniakami obudził obu swoich towarzyszy, a potem wszyscy rozniecili ogień, nadal nic nie mówiąc, ustawili wokół niego poobijane naczynia, usiedli w kucki i jedli, ciągle w milczeniu, posługując się nożami myśliwskimi, aż wreszcie brodacz dźwignął się na nogi, stanął w rozkroku przed ogniskiem i zamknął swoich kompanów w kłębach białego śmierdzącego dymu, przez który przedarli się nagle, znienacka, bez słowa, a później równie nagle przystanęli, zebrali swój sfatygowany ekwipunek i wyruszyli dalej na zachód, wzdłuż rzeki.

 

Potrząsnęła nim, budząc go w niemej ciemności. Cichaj, powiedziała. Nie krzycz.

Usiadł. Co się dzieje?, zapytał. Co się dzieje?

Potrząsnęła nim i tym samym przeniosła mężczyznę z jednej ciemności w drugą, ratując przed rozwrzeszczaną tłuszczą oraz czarnym słońcem, wrzuciła go jednak w jeszcze boleśniejszą noc, usiadł więc na łóżku, które dzielił z kobietą i bezimiennym brzemieniem

w jej brzuchu, i zaklął pod nosem.

Zbudził się z następującego snu:

Na miejskim placu stał prorok, wznosząc ręce w geście upomnienia przed tłumem nędzarzy, delegacją ludzkich wraków o ślepych, zwróconych w górę oczach, pomarszczonych kikutach i ranach toczonych trądem. Słońce stało w zenicie, a prorok przemawiał do zgromadzonych. Oto w tej godzinie nastąpi zaćmienie, ale wszyscy zostaniecie uzdrowieni, nim znowu wyjrzy jasność. Śniący również znajdował się pośród suplikantów, a kiedy zostali pobłogosławieni i słońce zaczęła już powlekać ciemność, przepchnął się naprzód, podniósł rękę i zawołał: A ja? Czy i ja zostanę uleczony? Prorok spojrzał w dół, jak gdyby zdziwiony, że widzi go między takimi pariasami, a słońce wstrzymało bieg. Tak, myślę, że chyba zostaniesz uleczony.

Później słońce ostatecznie ustąpiło ciemności, która zapadła nagle, jak rozbrzmiewa krzyk, i zniknął ostatni, cieniuteńki niczym drucik wieniec słonecznego koła.Czekali. Zapanował całkowity bezruch. Czekali długo, aż zrobiło się chłodno, a w górze zawisły gwiazdy innej

pory roku. Ogarnął ich niepokój, tłum zaczął szemrać, a słońce nie wracało. Zrobiło się jeszcze zimniej, ciemniej i ciszej, niektórzy krzyczeli, inni lamentowali, lecz słońca wciąż nie było widać. Śniącego obleciał strach, zebrani zaczęli bowiem gardłować przeciwko niemu.

Nie mógł się przedrzeć przez tłum, a smród łachmanów tych kalek uderzył go w nozdrza. Zdenerwowani obszarpańcy robili się coraz bardziej agresywni. Próbował się ukryć wśród nich, ale dostrzegli go nawet w czeluściach beznadziejnej ciemności i rzucili się na niego, wyjąc ze wzburzenia.

 

Fragment powieści Cormaca McCarthy’ego W ciemność. Przeł. Maciej Świerkocki. Wydawnictwo Literackie 2011.

 

Podziel się |

© Cormac McCarthy

info@cormacmccarthy.pl