• News
  • Biografia
  • Książki
  • Fragmenty
  • Recenzje
  • Artykuły
  • Sztuki i scenariusze
  • Filmy
  • Galeria
  • Audiobooki
  • Wywiady
  • Audycje
  • Cytaty

polska strona autora


  • Wydania zagraniczne
  • Ciekawostki
  • Prace
  • Soundtracki
  • DVD
  • Facebook
  • Linki
  • Forum
  • Księga gości
  • Redakcja
  • Kontakt
  • Konkursy
  • Archiwum newsów

Książki











licznik odwiedzin:
Liczniki
Cormac McCarthy - recenzje

Podróż zimowa

Postapokalipsa najczęściej kojarzy się z przygodą w dziadowskich realiach: „Mad Maksem” albo innym „Falloutem”, gdzie tłem akcji jest rzeczywistość zbudowana z odpadków pozostałych po wojnie światów. Najnowsza powieść Cormaca McCarthy’ego – „Droga” – przenosi globalną katastrofę na grunt ludzkiego życia. Zagłada atomowa dokonuje się w człowieku

Świetnym podsumowaniem całego nurtu postapokaliptycznego jest wiersz Stanisława Barańczaka „Słowa do XI pieśni (Frühlingstraum) z cyklu Winterreise Franza Schuberta”. Po opisie mordów i zbrodni następuje wers:
Lecz uśmiech prezentera
wyjaśniał: nie czas na Sąd;
Sąd będzie lecz nie teraz;
tymczasem zaś przejdźmy stąd
od razu do świata rozrywki;
a potem – pogoda i sport,
prognoza pogody i sport.
Podobne nastawienie ma odbiorca gatunku zwanego postapokalipsą. Bowiem z jednej strony oczekuje grozy zniszczonego świata, obrazu upadku człowieka, a z drugiej – rozrywki, przygody i braku refleksji. McCarthy wykorzystał pierwszą część powyższej definicji i odrzucił drugą. W wyniku tego powstała frapująca powieść o… Może na początek wystarczy tylko: frapująca powieść.

„Droga” przywodzi na myśl cykl wierszy „Podróż zimowa”, do których Franz Schubert napisał muzykę. Pisał Bohdan Pociej: „To wędrówka w innym już zgoła świecie, wychłodzonym i wyludnionym, znaczonym widmami przedmiotów niegdyś żywych. Wędrówka obcego, w wyobcowaniu, przez obcość”. Pieśni Schuberta opowiadają o odrzuconym kochanku, natomiast w książce McCarthy’ego podróżującymi są mężczyzna i jego syn, oboje nieznani z imienia. Idą drogą przez spustoszony, powoli ogarniany przez zimę kraj (Stany Zjednoczone?). Wszystko jest spalone i zniszczone, niebo zakryte szarym pyłem, ziemia martwa i jałowa. „Droga była pusta. Niżej w płytkiej dolinie, nieruchoma serpentyna szarej rzeki. Zastygła i wyrazista. Wzdłuż brzegu brzemię martwych trzcin i krzewów”. Ojciec i syn podróżują na południe, uciekają przed chłodem i głodem. A także – czego dowiadujemy się trochę później – przed innymi ludźmi.

Zawiedzie się czytelnik, który spodziewa się odpowiedzi na pytanie o przyczyny apokalipsy w książce McCarthy’ego. „Droga” jest dokładnie tym, co zapowiada na pierwszych stronach – opowieścią o zimowej podróży. Przerażającej, depresyjnej, pustej podróży po cmentarzu cywilizacji. Nie tylko temat wędrówki łączy się z cyklem pieśni Schuberta – także możliwa interpretacja. Zarówno „Podróż zimowa”, jak i książka McCarthy’ego to zapis całkowitej utraty nadziei, wędrówki donikąd. Bohaterowie przemierzają spustoszony kraj w stronę wybrzeża, niby oczekując ratunku, ale w sumie ich wyprawa jest jedynie przeciąganiem agonii ostatnich przedstawicieli rodzaju ludzkiego. „Powiedział, że ich los zależy od tego, czy dotrą na wybrzeże, ale obudziwszy się w nocy, uświadomił sobie, że wszystko to pusta gadanina”. Nieustannie walczą z zimnem i głodem, próbując zdobyć choćby okruchy żywności w ogołoconych, martwych od lat miasteczkach. Jednak największym zagrożeniem okazują się inni ludzie, „źli ludzie”. Tylko tacy przeżyli – ci dobrzy, „niosący ogień”, dawno zginęli albo zostali zjedzeni. Przynajmniej do takiego wniosku dochodzi główny bohater, ojciec, który rewolwerem uzbrojonym w fałszywe, drewniane kule próbuje ochronić małego synka przed bestialstwem ostatnich przedstawicieli naszego gatunku. Czy to mu się uda? Czy bohaterowie bezpiecznie dotrą do happy endu? Pamiętajcie: to nie jest powieść przygodowa.

Bohaterem „Podróży zimowej” jest młodzieniec, który wzgardzony przez dziewczynę, wędruje po pokrytych śniegiem i lodem drogach. Schubert w swoich pieśniach przedstawia ból i cierpienie bardzo powściągliwie; podobnie jest z „Drogą” McCarthy’ego. Zresztą, kto czytał „To nie jest kraj dla starych ludzi”, ten wie, czego się spodziewać po stylu autora. Amerykański pisarz idzie jeszcze dalej w upraszczaniu narracji – jego opowieść jest równie jałowa (uwaga: to nie zarzut), co przemierzany przez bohaterów świat. Cierpienie ojca, który doskonale zdaje sobie sprawę, jak skończy się podróż, pokazane jest w bardzo chłodny, pozbawiony emocji sposób. Jest też bardzo fatalistyczne, a główny bohater wydaje się być z nim pogodzony. Ojciec jest jak lirnik z pieśni Schuberta, który mimo że nikt nie chce go słuchać:

Godzi się by wszystko
było jak być ma;
kręci ciągle korbą
a lira wciąż gra

I taka jest jego podróż – bezsensownym kręceniem korbą, z którego niewiele wynika. Jedynym (chciałoby się powiedzieć: ostatnim) motorem działań ojca jest syn, który potrzebuje opieki. Ale poza tym nie ma już nic. Tutaj dochodzimy do najciekawszego moim zdaniem aspektu książki McCarthy’ego. Chodzi o zakończenie powieści, które może – jeśli czytelnik mu pozwoli – zmienić odbiór całej książki. Po pierwsze: przysłowie mówi, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, i jest w tym wiele prawdy. Narracja w „Drodze” jest pokazana z perspektywy ojca – dlatego skończyć się może tylko w jeden sposób. Jednak powieść ma także drugiego bohatera. Z tej perspektywy warto po lekturze spojrzeć raz jeszcze na opowieść – ujawnić się mogą wówczas pokłady, których podczas pierwszego czytania nie było widać (chociażby kwestia „złych ludzi”). Bowiem idąc za opowieścią ojca automatycznie zgadzamy się na jego wizję postapokaliptycznego świata. A punkt widzenia… Po drugie: napisałem wyżej, że pytanie o przyczyny zagłady jest bezcelowe, bo McCarthy nie udziela odpowiedzi. Otóż, udziela. Odpowiedź na „Mad Maksa”, „Fallout” i „Wojnę światów” jest w ostatnich linijkach tekstu. Może nie taka, jaką chciałby uzyskać odbiorca – czytelna i prosta – ale jest. Dużo ciekawsza od tłumaczenia typu „bomba atomowa” czy „superwirus komputerowy”.

Michał Kubalski swoją recenzję „Drogi” pointuje stwierdzeniem, że dzięki McCarthy’emu uświadamiamy sobie, w jakim raju przyszło nam żyć. Nie trzeba walczyć o ogień ani słoiki z fasolą, drugi człowiek nie jest bezpośrednim zagrożeniem itd. Innymi słowy, dość już oglądania mordów i zbrodni, teraz czas na „prognozę pogody i sport”. Myślę, że jest dokładnie odwrotnie. „Droga” pokazuje, że żyjemy w czasach postapokaliptycznych. Ziemia jest spustoszona, nie ma jedzenia, a inni ludzie to potencjalni wrogowie. Taką apokalipsę sami tworzymy w naszych głowach. Udajemy, że jesteśmy dobrymi ludźmi, „niosącymi ogień”, a bez mrugnięcia okiem potrafimy wpakować sąsiadowi kulę w łeb tylko dlatego, że pożądliwie spojrzał na nasz wózek wypełniony śmieciami. Mamy swoje skarby, ale gdzieś podświadomie czujemy, że nawet miłość do nich nas nie wybawi. Więc brniemy bez sensu w ciemnościach. Donikąd.

Michał Foerster

Źródło

 

Podziel się |

© Cormac McCarthy

info@cormacmccarthy.pl