• News
  • Biografia
  • Książki
  • Fragmenty
  • Recenzje
  • Artykuły
  • Sztuki i scenariusze
  • Filmy
  • Galeria
  • Audiobooki
  • Wywiady
  • Audycje
  • Cytaty

polska strona autora


  • Wydania zagraniczne
  • Ciekawostki
  • Prace
  • Soundtracki
  • DVD
  • Facebook
  • Linki
  • Forum
  • Księga gości
  • Redakcja
  • Kontakt
  • Konkursy
  • Archiwum newsów

Książki











licznik odwiedzin:
Liczniki
Cormac McCarthy - recenzje

Nad brzegiem rzeki Tennessee


Suttree, wydana w 1979 roku czwarta powieść Cormaca McCarthy’ego, to książka kłopotliwa, która wymyka się próbom wpisania jej w literacki projekt autora, w tradycje literatury amerykańskiej lub w szersze konteksty gatunkowe. Jej zawartość przystaje w stopniu znikomym do wyłaniającej się z innych dzieł Cormaca, alegorycznej, ufundowanej na archetypach wizji świata, gdzie człowiek mierzy się z potężnymi siłami zła

Próżno by szukać w Suttree’m wielopiętrowych symbolicznych konstrukcji w rodzaju tych, jakie znajdziemy w powieściach W ciemność, Dziecię boże, Krwawy południk czy Droga. Amerykańskie tradycje literackie okazują się mało pomocne w poszukiwaniu klucza do tej akurat fabuły McCarthy’ego. Na pierwszy rzut oka Suttree koresponduje z narracjami o dążeniu do nieograniczonej wolności, które popycha bohatera do decyzji o zerwaniu z dotychczasowym życiem i rozbudza w nim pragnienie zasadniczej przemiany osobistej, w istocie jednak utwór McCarthy’ego rozwija się na przekór logice takich narracji, ponieważ nie daje żadnej odpowiedzi na podstawowe pytanie o powody brzemiennej w skutki zmiany w życiu bohatera. Konkretne przedstawienie miejsca akcji sprawia, iż Suttree, bardziej niż inne książki autora Przeprawy, przybliża się do poetyki realistycznej, ale z kolei ostentacyjny brak przyczynowo-skutkowego kośćca oddala tekst od tejże poetyki. Zważywszy na znaczenie miejsca, można słusznie skojarzyć utwór Cormaca z nurtem regionalnym, ale wyróżnia się na tym tle, bo kładzie akcent na rzeczy nietypowe, zamiast na typowe, jak to się często dzieje w uładzonej literaturze regionalnej. Suttree jawi się osobliwie jako powieść egzystencjalna, eksponująca ambiwalencję takich tematów, jak wolność i celowość, ale z drugiej strony brakuje tu klarownej treści psychologicznej.

Akcja powieści rozgrywa się w latach 50. w Knoxville w stanie Tennessee oraz w okolicach tego miasta i przedstawia kilkanaście miesięcy z życia Corneliusa Suttree. Pochodzi on z zamożnej rodziny farmerskiej, w podobną rodzinę się wżenił. Z rozproszonych retrospekcji dowiadujemy się, że żonę poznał podczas studiów. W niewyjaśnionych okolicznościach opuścił rodzinę, spłodziwszy uprzednio syna, i osiedlił się w szopie nad rzeką Tennessee. Teraz zajmuje się rybactwem, a drobne zarobki ze sprzedaży ryb pozwalają mu zaspokoić minimalne codzienne potrzeby. Tak jak różnej maści wyrzutkowie zadomowieni na nadbrzeżu, Suttree żyje z dnia na dzień i nie snuje żadnych planów. Jedyna wskazówka, dlaczego zerwał prawie wszystkie rodzinne więzi, to implikacja, iż miał konflikt z ojcem, zupełnie wszak nie wiadomo, jak – i czy w ogóle – ten konflikt zaważył na decyzji o rozstaniu z żoną i dzieckiem. Toteż fabuła obarczona jest mnóstwem wątpliwości, u źródeł których leży brak odpowiedzi na pytanie: dlaczego? Wrażenie deficytu poznawczego, zgoła nieuniknione w toku lektury, potęguje kompozycja tekstu bazująca na epizodach. Ich układ jest wprawdzie chronologiczny, ale samo zachowanie chronologii nie gwarantuje stworzenia sensu. Tu i ówdzie występują retrospekcje, tak zaaranżowane, aby zbyt dużo nie zdradzały. Dominująca narracja w trzeciej osobie poprzetykana jest w niektórych miejscach wtrąceniami w pierwszej.

O motywacjach i intencjach Suttree’ego – i w ogóle o jego życiu wewnętrznym – nie wiemy w zasadzie nic. Uczucia bohatera pozostają w sferze domysłu, można snuć o nich domniemania w oparciu o opisy jego zachowań, zwłaszcza w dramatycznych okolicznościach, gdy reakcja emocjonalna jest nieunikniona i intensywna. Co symptomatyczne, takich sytuacji nie ma w powieści wiele. Najważniejsza dotyczy śmierci syna: Suttree, któremu zabroniono udziału w pogrzebie, podchodzi do grobu po uroczystości, a widząc grabarzy nieskorych do pracy, zabiera im łopatę i zaczyna gwałtownie zasypywać grób. Takie działanie wydaje się nader wymowne, ponieważ z jednej strony niewątpliwie wyraża rozpacz ojca po największej stracie, ale z drugiej może znamionować pragnienie zakończenia sytuacji, która poruszyła jego uczucia. Pod koniec powieści ginie w tragicznym wypadku młoda kochanka Suttree’ego, przygnieciona zwałem osuniętych kamieni; McCarthy zamyka epizod bez jakiejkolwiek sugestii co do uczuć bohatera w tym czasie. Suttree jawi się jako człowiek nieprzenikniony zarówno w sensie emocjonalnym, jak i ideowym. Porzucenie konwencjonalnej społeczności i wybór ubogiego, samotniczego życia, przywodzi na myśl romantyka Henry’ego Davida Thoreau i jego decyzję o osiedleniu się w lesie, z tą różnicą, że przyczyny decyzji Thoreau zostały gruntownie wyłożone i zaświadczają o jej doniosłości, a Suttree’m nic podobnego nie można powiedzieć; jego egzystencja na społecznym marginesie nie ma związku z transcendentalnymi poszukiwaniami.

Opuszczając rodzinę, Suttree uwolnił się od rzeczy, które określały go – a więc i ograniczały – jako przedstawiciela wpływowej kasty. Jeśli kiedykolwiek podzielał uprzedzenia rasowe, to szybko się z nich wyleczył. Gdy już mieszka nad rzeką, żyje zgodnie z okolicznymi czarnymi, jak również z indiańskim sąsiadem. Suttree przełamuje bariery klasowe i rasowe, ale nie przyświeca mu myśl o udowodnieniu czy zademonstrowaniu czegoś poprzez zbliżenie z wykluczonymi. Porzucenie rodziny i wyrzeczenie się dobrobytu mogłyby oznaczać wybór wolności radykalnej, powstaje jednak pytanie, ile wart jest radykalizm, który nie uwalnia w bohaterze żadnej nowej energii. Połączenie radykalnej wolności z nieobecnością celu, jakiemu miałaby służyć, czyni z Suttree’ego kandydata na bohatera absurdalnego. Nie przejawia on chęci reżyserowania zdarzeń, raczej poddaje się ich rytmowi. Z reguły unika wywierania wpływu na innych, wyjątkiem są jego kontakty z młodym Gene’em Harrogate’em, którego traktuje poniekąd po ojcowsku. Młody człowiek jednak nie słucha rad, a Suttree’emu wypada uznać bezzasadność prób wpływania na niego. Niesforność Harrogate’a bynajmniej nie porusza Suttree’ego jakoś szczególnie, zważywszy, że jest on nastawiony na odbieranie, a nie kreowanie rzeczywistości.

Tak nakreślony bohater jest częścią mikroświata o specyficznej topografii i przekroju społecznym. Powieść odsłania fragment pejzażu miejskiego, w centrum którego znajduje się rzeka oraz górujące nad nią mosty. Notabene narracja zaczyna się od budzącego skojarzenia omalże infernalne opisu rzeki Tennessee, zbierającej wszystkie brudy Knoxville. Począwszy przynajmniej od powstania Dzienników Lewisa i Clarka na początku XIX wieku, rzeki są istotnym elementem symbolicznego amerykańskiego krajobrazu; ewokując obraz rzeki potwornie zanieczyszczonej, w pewnym sensie zepsutej lub zbrukanej, Cormac anuluje te figuratywne znaczenia, które mają źródło w dziełach klasycznych, takich jak A Week on the Concord and Merrimack Rivers Thoreau i Przygody Hucka Finna Twaina. McCarthy nie tworzy jednak alternatywnej mitologii, tylko rozbija uświęcone tradycją mitotwórcze wyobrażenia. Zresztą ciemny obraz rzeki znika, bo – jak się okazuje – nawet brudna woda podtrzymuje życie, choćby i podłe. Przestrzeń nadbrzeżną znaczą miejsca, oddające naturę ich mieszkańców: zrujnowane budynki, rudery służące za domy mieszkalne, połacie ziemi pod mostami zaadaptowane na „sypialnie”, szopy sklecone z byle czego, targowiska dla najuboższej klienteli, liche hotele dla tych, którym wpadło do kieszeni trochę grosza. Zdawałoby się, że w takich warunkach pozytywne ludzkie odruchy zamierają, a kwitnie wrogość i nienawiść. Rzeczywiście zdarzają się akty przemocy, aczkolwiek częściej werbalnej niż fizycznej – wszak sąsiadów się tu nie wybiera – ale nawet w takim miejscu tli się duch wspólnoty, a ludzi stać na to, by komuś bezinteresownie pomóc lub okazać troskę.

Zważywszy na konkretny kontekst z jednej strony, a epizodyczną kompozycję z drugiej, powieść Cormaca można czytać jak zbiór scen rodzajowych, takich jednak, w których styl przekazu ma prymat nad treścią społeczną. Suttree opowiada o społeczeństwie tak, jak o społeczeństwie opowiadają na przykład stylizowane obrazy Bruegla. W powieści pobrzmiewają rozmaite tony: dramat, melodramat, satyra, groteska. Modulowana tonacja odróżnia dzieło McCarthy’ego od pokrewnych mu tematycznie, ale osuwających się w sentymentalizm, słodko-gorzkich książek Johna Steinbecka o wspólnotach wyrzutków – Tortilla Flat i Ulica Nadbrzeżna. W Suttree’m do pamiętnych epizodów należą te z udziałem Harrogate’a, urastającego na drugiego po tytułowym bohatera książki, postaci zaiste godnej Bruegla. Wątki, w których się pojawia niosą treść groteskową; dość powiedzieć, bez wnikania w szczegóły, że pierwszy taki wątek pokazuje jego seksualną napaść na plantację melonów. Później Harrogate okrada ślepego żebraka, wybierając mu drobne z kubka przy pomocy kija z przyklejoną na końcu gumą do żucia, wybija stado nietoperzy, gdy władze skupują sztuki, które padły na wściekliznę, planuje skok na bank. Ten charakter walnie przyczynia się do stworzenia efektu komicznego, równoważącego nastrój partii podanych na serio.

Suttree to powieść, która z bliska przygląda się rzeczywistości, a zarazem pozostaje względem tejże doskonale autonomiczna. McCarthy zbudował kompletne tekstowe uniwersum, zestroiwszy w jedną całość kompozycję, fabułę, stylistyczną tonację i rysunki postaci. Sutree to dzieło osobne do tego stopnia, że narracyjne kategorie, będące osią pisarstwa Cormaca, w przypadku tej powieści wymagają gruntownego przedefiniowania.

 

Marek Paryż

Podziel się |

© Cormac McCarthy

info@cormacmccarthy.pl